Nazywam się Błażej i zaczynając swój półroczny EVS miałem 26 lat. Wybierając go kierowałem się przede wszystkim polem aktywności organizacji goszczącej, a miejsce w którym miał się odbyć było dla mnie drugorzędne. Przyznam, że nie była to najmniej ryzykowna decyzja, ale - jak nauczyło mnie doświadczenie własnego wolontariatu - warto udawać się w nieznane. Do moich głównych zadań należało prowadzenie atelier i galerii sztuki wspólnie z trzema wolontariuszami pochodzącymi z innych krajów europejskich oraz przygotowanie własnego wernisażu. Było to zadanie o tyle ciekawe, co trudne. Jako osoba nieposiadająca żadnych, ale to żadnych talentów artystycznych musiałem w mniej lub bardziej kreatywny sposób posłużyć się umiejętnościami jakie już miałem. W trzy miesiące udało mi się rozpocząć i zakończyć karierę modernistycznego malarza w peryferyjnym, holenderskim mieście. Opisuję to doświadczenie, bo było dla mnie najbardziej produktywne. Nauczyło mnie w częstokroć nieoczywisty sposób mobilizować zasoby własne dla osiągnięcia wyznaczonych celów. Inną działalnością była praca w dizajnerskiej manufakturze, której głównym celem, oprócz tworzenia niesamowicie estetycznych przedmiotów użytkowych, była pomóc osobom wykluczonym (starszym, ekswięźniom, z drobnymi problemami mentalnymi) w zmniejszaniu dystansu do lokalnego rynku pracy, a także w byciu ponownie przydatnym dla własnej społeczności. Tego rodzaju przedsięwzięcie uczy zrozumienia i empatii, ale także pragmatycznego podejścia do problemów z którymi borykają się ludzie w każdym miejscu na Ziemi. Chciałbym zarekomendować wyjazd na wolontariat europejski wszystkim którzy chcą się uczyć, rozwijać, a jednocześnie pomóc i wesprzeć inicjatywy z którymi w Polsce mogą nigdy nie mieć do czynienia. Jest to okres w życiu który sprzyja eksperymentowaniu i nawiązywaniu wielu wartościowych znajomości oraz przyjaźni które są wartością samą w sobie.



Galeria zdjęć: