Cześć! Mam na imię Klaudia i miałam możliwość wziąć udział w 5 miesięcznej przygodzie wolontariackiej w Ugandzie w organizacji Soul Xpressions! 

Po pierwszym tygodniu w Kampali, stolicy Ugandy, nadal nie mogłam uwierzyć w to, że mieszkam w Afryce. To miejsce, tak inne od wszystkiego co znam, a zarazem ludzie i ich sprawy dokładnie takie same, jak moje. Gleba ma tu pomarańczowy kolor, przez co cały krajobraz jest nieco pomarańczowy, w ogródkach rosną bananowce i avocado, a jedynym niebezpiecznym zwierzęciem, na którego trzeba bardzo uważać, jest komar. Uczę się pytać każdego „Jak się masz?” i spokojnie zaczynać rozmowę, jak tu jest w zwyczaju. Uczę się przechodzić przez ulicę, w tej niekończącej się rzece samochodów, i targować się o cenę przejazdu motocyklową taksówką.

Styczeń był najbardziej słonecznym początkiem roku w moim życiu. W wolnym czasie zamieniałam się w turystkę zwiedzając Kampalę i jadąc na pierwsze safari. W Ugandzie można zobaczyć wszystkie zwierzęta kojarzące nam się z Afryką, nawet te bardzo trudno spotykane, jak szympansy, goryle, nosorożce, lwy i lamparty. W styczniu zaszły też duże zmiany w życiu Ugandyjczyków, ponieważ zniesiono wiele obostrzeń wprowadzonych w pandemii. Po dwóch latach między innymi otwarto szkoły i odwołano godzinę policyjną. Nagle widzę miasto pełne dzieci maszerujących do szkoły w jednakowych mundurkach, a wieczorami na każdym kroku słychać muzykę, bawiących się ludzi i pyszne uliczne jedzenie. Staram się chłonąć ten świat każdym zmysłem. W Kabalagali, jednej z dzielnic, w której pracuję, czerwony piach unosi się przy każdym kroku, kurz jest w nosie i gardle, kozy błąkają się w pobliżu, czasami nieznośnie piecze słońce. Otaczają nas ludzie, którzy nad praniem lub gotowaniem obserwują, co robimy. Dzieci nie zawsze rozumieją język, w którym do nich mówię i zawsze wolą biegać i tańczyć, a nie stać w kółku i słuchać. Zaprzyjaźniałam się z nimi i przywiązałam z każdą moją obecnością bardziej. Odkryłam dziecięcy świat i ich całkiem dorosłe problemy. Próbowałam ich czegoś nauczyć, ale najważniejsze czego chciałam, to by wiedziały, że zasługują na miłość i szacunek i że mają moją miłość i szacunek. W tym miejscu dostawałam tyle uścisków i okrzyków radości, że uśmiechałam się za każdym razem, gdy tu wjeżdżałam.



Galeria zdjęć: