"Pierwszy poranek w Nikozji. Sięgam po blister z lekami na tarczycę - 4 ostatnie tabletki. Niech to. Jak ja się pakowałam? No trudno, coś wymyślimy, będę brała co drugi dzień, a tatę poproszę jeszcze dziś, żeby mi przysłał więcej. Jadę do biura z nowo poznaną wolontariuszką. Upał wręcz nie do zniesienia. Przecież zawsze kochałam upały! Nawet względnie ciepła (jak na polskie realia) pogoda przegania mnie czasem pod kocyk, mimo że wszyscy wokół chodzą w krótkim rękawku, nie mówiąc już o zimie! Zarzekałam się, że nigdy nie będę utyskiwać na wysoką temperaturę, niezależnie jak wysoka by była, żeby móc narzekać ile wlezie w zimie - nie chciałam być osobą, która narzeka bez względu na to czy jest zimno czy ciepło. A tu proszę. Okazuje się, że jednak nie jestem tak odporna na gorąco... Bardzo dokuczała mi ta myśl. No i upał oczywiście. Nawet nie ma morza, które łagodziłoby klimat, i w którym możnaby popływać... Do najbliższej plaży około godzina drogi samochodem.

Być może kiedy kilka nieprzyjemnych zdarzeń i okoliczności kumuluje się w jednym czasie, zaczynamy wszystko dostrzegać w negatywnym świetle. Mimo tego, że nieraz mieszkałam już poza domem - czy to w kraju, czy to za granicą - skumulowało się zbyt dużo rzeczy naraz i coś we mnie pękło. Wystarczyły mi dwa dni na znalezienie się w emocjonalnym kryzysie.

Potem było już tylko lepiej - co prawda leki jeszcze nie przyszły, ale do upału się przyzwyczaiłam i nieraz przychodzą mi do głowy słowa wdzięczności za to, że mogę sobie żyć w takim ciepełku - choć bywa że pot leje się ze mnie strumieniami, jest mi dobrze z taką temperaturą. Poza pracą biurową uczestniczyłam też w różnych inicjatywach, zwiedziłam trochę miasto, ale i poza-miasto, spotkałam się z moją mentorką, co też urozmaiciło mi spędzany czas (warto próbować różnych aktywności podczas takich wolontariatów! Szczególnie jeśli mamy taki kryzys).

Jestem na Cyprze już ponad dwa tygodnie, ale najwięcej lekcji dla siebie wyciągnęłam podczas tych najtrudniejszych pierwszych kilku dni. Czy warto pojechać na tego typu wolontariat? Najpierw należy zadać sobie pytanie czy nie boimy się (albo boimy się, ale jesteśmy gotowi stawić temu strachowi czoła) zanurzenia w inną kulturę, język, klimat oraz wyjścia ze swojej strefy komfortu. Najlepiej zacząć od wolontariatu krótkoterminowego - w przypadku gdyby coś nam bardzo nie odpowiadało, lepiej przemęczyć miesiąc niż pół roku; a jeśli spodoba się nam taka forma wyjazdowa - mamy do dyspozycji drugi wolontariat, tym razem długoterminowy :) Ważne też, żeby przed zaaplikowaniem przeczytać uważnie listę zadań, jakie czekają wolontariuszy (można również skontaktować się z byłymi wolontariuszami i dopytać o szczegóły), żeby móc rozwinąć skrzydła, dobrze się bawić i uniknąć rozczarowań. Pamiętajcie, że jeśli pojedziecie najpierw na wolontariat długoterminowy nie będziecie mogli pojechać już na krótkoterminowy, dlatego warto najpierw skorzystać z krótkoterminowego (1-2 miesiące), żeby mieć możliwość pojechania dwa razy!"