Dwa miesiące wolontariatu minęły w okamgnieniu – relacjonuje Joanna Czyżewska. Miałam okazję uczestniczyć w dwóch różnych aktywnościach - pracy na organicznej farmie oraz nauczaniu angielskiego w szkole. Moim zdecydowanym faworytem jednak była praca z dziećmi. Dawała mi ona poczucie spełnienia, a uśmiechy na twarzach dzieci i radość z każdej spędzanej ze mną minuty oznaczały, że i one dobrze się bawią.

Czas spędzony w na południu Tajlandii, w nieodwiedzanych przez turystów wioskach dał mi możliwość zapoznania się z prawdziwą tajską kulturą, ale także nie szczędził mi wyzwań. Brak znajomości angielskiego i zupełnie inne zwyczaje i podejście do wielu spraw były powodem wielu nieporozumień. Wszystko jednak da się przeżyć i do wszystkiego można się przyzwyczaić. W ciągu tych dwóch krótkich miesięcy, jak na prawdziwego kucharza amatora przystało, zajadałam się też pysznymi tajskimi owocami, potrawami i deserami. Dowiedziałam się, że niektóre dość zaskakujące kombinacje mogą być całkiem smaczne.

W czasie mojego pobytu na wolontariacie miałam także okazję doświadczyć jednego z najważniejszych tajskich świąt - festiwalu Loy Krathong. Dosłownie oznacza to spławianie tratewek, które zrobione są z pnia bananowca i ozdobione są kwiatami, świecami i kadzidełkami. Tratewki te symbolizują wszystko co złe i wszelkie nieszczęścia, puszczając je więc na wodę Tajowie wierzą, że wszelkie nieszczęścia odpłyną wraz z tratewką. Ja również mogłam w tym uczestniczyć, wraz z uczniami i studentami zrobiłam swój własny krathong (tratewkę) i wieczorem puściłam go na wodę.

Bogatsza o te wspaniałe doświadczenia z wielkim żalem opuściłam Tajlandię i moich uczniów. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że kiedyś jeszcze tam wrócę!

Projekt: SIMPSON
Organizacja koordynująca: Cazalla Intercultural
Organizacja goszcząca: VSA Center เรียนต่อต่างประเทศ ทำงานต่างประเทศ
Organizacja wysyłająca: Fundacja Centrum Aktywności Twórczej, Eurodesk Leszno




Galeria zdjęć: